piątek, 5 września 2014

Rozdział VI

Zdecydowałam się nie pisać 2 części, tylko po prostu zacząć kolejny rozdział :)

__________________________________________

---oczami Wiktorii---

          Z Niall'em wyszliśmy na "taras" biorąc ze sobą kołdrę, bo na zewnątrz jest zimno. Położyliśmy się na dwuosobowym leżaku i przytuliłam się bardzo mocno do jego brzucha, przy czym Niall objął mnie tak mocno, tak uroczo. Czułam się... czułam się tak bezpiecznie, tak... po prostu czułam się kochana, czego od dłuższego czasu nie czułam. Mam 19 lat, a prawdziwe uczucie czułam tylko do Niall'a w wieku 12 i do takiego Ashtona, w wieku 18 lat. Nie ważne, wróćmy do sytuacji z Niall'em. Nie chciałam się spieszyć ani on, w przeciwieństwie do Laury, którą było słychać wszędzie "ooooh Liam" haha, mieliśmy wielki ubaw z Liam'a i Laury. Zapomnieliśmy o tym przez jakiś czas, bynajmniej ja, ale on zaczął znowu drążyć ten temat.

N-Liam musiał być dobry hahahhaha-powiedział i zaśmiał się tak uroczo patrząc w gwiazdy na niebie. Ja leżąc głową  na jego klatce piersiowej czułam jego śmiech. Jak miałam nie czuć, jak on tak się mocno śmiał, że głowa mi się odbijała jak piłka na boisku do koszykówki. Po jakimś czasie, gdy on dalej się śmiał zaczęła mnie boleć głowa, więc ją przeniosłam na jego ramie.

W-Wiesz... My się nie będziemy spieszyć. Prawda?-przeniosłam wzrok z gwiazd na niego, on uczynił to samo patrząc na mnie.

N-Jak nie chcesz to nie musimy-odpowiedział z uśmiechem. 

Zebraliśmy się wszyscy już na miejscu, gdzie po tylu latach go ujrzałam. 

Z-To co jedziemy? 

H-Laura i Liam lepiej niech nie prowadzą samochodu...- i wszyscy zaczęliśmy się śmiać, prócz Laury.

Li-Hahahha!

L-LIAM!! Przestań się śmiać!-my wszyscy się dalej śmialiśmy, gdy Laura i Liam patrzyli sobie w oczy, po czym Liam i Laura zaczęli się śmiać z siebie.

W-Dobra, może ja poprowadzę dziewczyny?

P-No okej...-odpowiedziała, odwracając się i poszła w stronę auta. Poszłam za nią. Wiedziałam, że jej to nie pasuje, więc postanowiłam jej odstąpić.

W-Wiesz co? Mi się nie chce teraz prowadzić. Może ty byś chciała?

P-Spokoo.-uśmiechała się, próbując to jakoś zachować dla siebie, ale jej to nie wychodziło. Zawołałam dziewczyny i bez pożegnania z chłopcami i El wsiadłam do auta z Pauliną, która usiadła za kierownicą a ja obok niej. Doszły dziewczyny i ruszyłyśmy w stronę naszego domu.

---połowa drogi, skrzyżowanie---

S-Paulina, zwolnij trochę. Za chwilę wjeżdżamy na skrzyżowanie...

La-Sara ma rację, Paulina zwolnij. -Paulina dalej jechała z prędkością 190km/h.

W-PAULINA! ZWOLNIJ! Rozumiem, że rzadko jeździsz za kierownicą, ale nie musisz teraz nam pokazywać co potrafisz, gdy wjeżdżamy za moment na to zajebane szkrzyżowanie! NIE WIDZISZ NA CHUJA, ŻE CZERWONE ŚWIATŁO JEST?!

S-Paulina! Na popisy będzie czas, ale proszę Cię jak Boga kocham ZWOLNIJ!

P-no okej, ale wy histeryzujecie! -zwolniła, ale nie wystarczająco na tyle, by zatrzymać się w odpowiednim miejscu by nie wjechać na czerwonym świetle na skrzyżowaniu. 

---oczami Louisa--- 

           Wstałem rano, poszedłem zjeść śniadanie. Po drodze włączyłem telewizję w salonie. Nie wybierałem kanału, po prostu leciało tak jak się włączyło. Podszedłem do lodówki, wyjąłem szynkę, pomidora i masło. Wysunąłem szufladkę i wyjąłem z niej nożyk. Posmarowałem chleb masłem, nałożyłem szynkę, pokroiłem i położyłem pomidora na kanapkę. Pochowałem wszystko do lodówki, a kanapki położyłem na wcześniej wyjętym talerzyku z szafki. Sięgnąłem ręką po sól, gdy usłyszałem z telewizji:

,,Wydarzenia 9:30. Joanna Chlipała. A teraz czas na wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Na skrzyżowaniu nie daleko ulicy Stromae rozbił się samochód BMW. Znajdowały się w nim 4 kobiety. 3 ranne 1 w tragicznym stanie. Jej szanse na przeżycie są marne. Obecnie 4 kobiety znajdują się w szpitalu na ulicy Bugersick 13. Ze znalezionych dokumentów, blisko czarnego BWM wyczytano iż są to kobiety 19-letnie. Wraz z policją..."

Lou-CHŁOPCY! ZŁAŚCIE SZYBKO NA DÓŁ!!!!!!!! -krzyknął baaardzo głośno, by chłopcy od razu przybiegli.
N-CO JEST?!-zapytał prawie wywalając się na schodach.

,,...ustaliliśmy iż są to: Wiktoria Darks, Laura Sparks, Sara Lights. Zatem 19-latką w tragicznym stanie jest Paulina Clarks. Jak na razie dziewczyna jest w śpiączce, nie wiadomo czy lekarzom uda się ją zbudzić. 3 dziewczęta ranne leżą w szpitalu, lecz mogą je odwiedzić tylko osoby bliskie, lub za pozwoleniem pacjentek. Wiadomości z wczorajszego wieczora prowadziła Joanna Chlipała, a teraz oglądnijmy hit internetu czyli, 3-latka śpiewa i gra na fortepianie piosenkę -Adele-Rolling In The Deep, to na prawdę uzdolnio..."

N-Jedziemy tam! Ja się zbiorę i przebudzę chłopców a ty mi najlepiej odgrzej i spakuj do pudełka śniadaniowego bigos.-powiedział te żenujące słowa i pobiegł na górę. 

---oczami Sary---

          Przebudziłam się i tak jak zawsze, zaraz po obudzeniu się wstaję, przecieram oczy i idę wziąć gorącą kąpiel na odświeżenie i przebudzenie. Rozciągając się ziewnęłam i zacisnęłam oczy, po czym je przetarłam i wstałam z łóżka. Szarpnęło mnie coś za rękę. Po odwróceniu dopiero się zorientowałam, że nie jestem w domu tylko w szpitalu. Położyłam się na tym łóżku i zaczęłam ogarniać, gdzie jeszcze mam te kabelki. Miałam kabel w nosie, na rękach, na klatce piersiowej. Rozejrzałam się po pokoju, w którym leżałam. Obok mojego łóżka stały dwa inne. Na jednym leżała Laura a na drugim nie widziałam, bo ta osoba była odwrócona do mnie tyłem. Położyłam się i próbowałam sobie przypomnieć jak mogłyśmy się tu znaleźć. Po kilku minutach rozmyślania obudziła się tajemnicza osoba, robiąc dokładnie to co ja od razu po wstaniu. Tak samo ją szarpnęło.Komicznie to wyglądało, haha. Pomyślałam, że to musi być Wiktoria albo Paulina. Więc zapytałam szepcząc, by nie obudzić śpiącej Laury.

S-Ej, co my tutaj robimy?-odwróciła się do mnie przodem. Nie myliłam się, to była Wiktoria. 

W-No właśnie nie wiem. A to Laura?

S-No tak. 

W-Czyli gdzie jest Paulina?

S-Nie wiem... Trzeba zapytać lekarza.

W-Ciekawe jak, gdy te kable strasznie szarpią haha -w tym momencie oby dwie się zaśmiałyśmy, ale od razu przypomniałyśmy sobie powagę sytuacji.

S- Trzeba powoli-wstałyśmy powolutku, ale jakoś dałyśmy sobie radę z tymi kablami. Wzięłyśmy kroplówki ze sobą i wyszłyśmy po cichu z sali. Na nasze szczęście przy naszych drzwiach stał lekarz, gadając z pielęgniarką, więc nie musiałyśmy daleko się wybierać z tymi kroplówkami.

L=Lekarz 

L-O, obudziłyście się. Wracajcie do sali, trzeba o wszystkim porozmawiać. Powiem wam na czym stoicie ze zdrowiem i co z waszą 4 koleżanką.-lekarz nas przepuścił byśmy z Wiktorią weszły do sali pierwsze.

L-usiądźcie sobie, będzie wam wygodniej.

W-doktorze. Co z Pauliną?

L-Czekajcie, najpierw trzeba obudzić waszą koleżankę, która też powinna o tym wiedzieć. Prawda?-doktor wstał z krzesła i podszedł do Laury, złapał ją za ramię i lekko potrząsnął.

La-Co się stało? Gdzie ja jestem?-kolejna, chciała szybko wstać i kable nią szarpnęły. Lekarz się lekko zaśmiał, z resztą my z Wiktorią też, patrząc się na siebie.

L-Spokojnie, usiądź, leż. Jak ci wygodniej. No więc to jest tak...Paulina jest w stanie krytycznym. W tej chwili przebywa w śpiączce, jak się nie obudzi po góra 2 tygodniach lub my będziemy mieli problemy z jej przebudzeniem, jej stan będzie jednoznaczny i to by tylko oznaczało to, że Paulina nie ma już nawet  0,1% szans na przeżycie.

S-Ale jak to się stało? Wszystkie miałyśmy zapięte pasy i wszystkie poduszki powietrzne działały...-byłam załamana.

L-Paulina nie miała dobrze zapiętych  pasów, do tego miała coś ostrego w kieszeni koszuli, co przebiło materiałową poduszkę. I tak to się skończyło...

La-Pewnie tak chciała się popisać co potrafi za kółkiem, że nie dopięła do końca pasów. 

S-Po prostu była zafascynowana prowadzeniem auta...

W-Mówiłyśmy jej, żeby zwolniła, ale ona nas na początku nie słuchała.

La-Potem gdy jej każda zwróciła po kolei uwagę, zwolniła. Ale to zajęło nam trochę czasu i po prostu...

L-Nie wyrobiła z hamowaniem. A pamiętacie może ile ona jechała km/h? 

S-Wiktoria coś tam krzyczała.

W-Nie. Nie pamiętam już, przykro mi. Ledwo co całą tą sytuację sobie przypomniałam. Przykro mi doktorze.

---oczami Zayna--- 

---szpital---

          Z tego co powiedział mi Niall byłem strasznie przerażony. Poczułem coś szczególnego do Pauliny, nie chciałbym by to wszystko się tak potoczyło. Nie spędziłem z nią zbyt wiele czasu, ale miałem i mam wrażenie, że to ta jedyna. Dowiedzieliśmy się z chłopcami w jakiej sali leżą dziewczyny. Jedziemy windą.

H-NO RUSZ SIĘ PIZDO!

Z-Nie denerwuj się Harry, twojej "dziewczynie" czy "koleżance" nic się poważnego nie stało...

H-Masz rację Zayn, przepraszam.

N-Każdy z nas ma prawo się denerwować, każdej coś się stało, po prostu Paulina jest w poważniejszym stanie... Zayn do Pauliny i tak nie wolno wejść do sali.

Z-Ja tam wejdę, muszę! Muszę ją zobaczyć...

N-A która to sala? 

Z-Pauliny? Idziesz ze mną?

N-Chodziło mi o sale Wiktorii, Sary i Laury... Zayn nie chce mieć kłopotów.

Z-Dziękuję za wsparcie od mojego "najlepszego przyjaciela"...-wkurwiony wyszedłem na 3 piętrze, a chłopcy pojechali dalej.

---oczami Harry'ego---

 H-Musiałeś Niall? On jest zdołowany a ty go bardziej dobijasz...

N-Co ja Ci poradzę, że jak jestem zestresowany to się wkurzam?

Wysiedliśmy z windy i pobiegliśmy do sali dziewczyn...

 
__________________________________ 

CDN ♥ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz